Strony

środa, 9 listopada 2011

Sezon na jabłka, sezon na szarlotkę

Skoro jesień to jabłka, a skoro jabłka to szarlotka.
Delikatna, lekko cierpka, z nutą cynamonu i rodzynkami.
Idealny dodatek do gorącej herbaty, gdy jesienny zmierzch coraz wcześniej podchodzi do okna...





Szarlotka upieczona według tego przepisu jest doskonała w swej konsystencji i wyjątkowo szybka w wykonaniu. Idealna gdy najdzie nas ochota na coś słodkiego w długi, jesienny wieczór.

Składniki:

300g mąki pszennej,
200g mąki ziemniaczanej,
150g cukru brązowego,
1 łyżeczka cynamonu,
300g masła,
1 jajko (plus żółtko).

Obydwie mąki przesiać, dodać cukier, cynamon i schłodzone masło.
Masło przesiekać nożem w celu połączenia z resztą składników, a powstałe drobne kawałki rozetrzeć w palcach, aż do powstania sypkiej konsystencji.
Dodać jajko i żółtko i szybko zagnieść ciasto, z kórego formujemy kule i wstawiamy ją na około 1 godzinkę do lodówki.

W międzyczasie należy przygotować mus jabłkowy, na który potrzebujemy:

2kg jabłek (najlepiej lekko kwaśnych),
1 szklankę brązowego cukru,
3/4 szklanki rodzynek,
1 łyżeczkę cynamonu.

Jabłka pozbawione gniazd nasiennych kroimy w drobną kostke, zasypujemy cukrem i smażymy do momentu, aż będą miękkie ale pozostaną jeszcze w kawałeczkach. Następnie dodajemy cynamon i rodzynki.

Schłodzone ciasto dzielimy na dwie części.
Pierwszą połówkę ucieramy na tarce wyklejąc nią spód i brzegi okrągłej formy ( o wymiarach 26 cm). Podpiekamy ciasto przez ok 25 minut w temperaturze 180C aż ładnie się zarumieni.
Następnie na podpieczony spód wykładamy mus jabłkowy, na wierzch ucieramy drugą połówkę ciasta i całość pieczemy kolejne 60 minut.

Po wystygnięciu wierzch posypujemy cukrem pudrem.

wtorek, 5 kwietnia 2011

Świeże pesto bazyliowe i Paulo Coelho

Chociaż dział z polskimi książkami w bibliotece na Halkett Place jest bardzo ograniczony, od czasu do czasu wpada mi tam w ręce ciekawa pozycja, która potrafi skoncentrować całą moją uwagę i wyrwać mnie z rzeczywistości na kilka dni.
Paulo Coelho i jego twórczość nigdy nie były mi szczególnie bliske. Może dlatego, że problematyka poruszana w jego książkach wydawała mi się zawsze za trudna, za wzniosła i za bardzo uduchowiona. A może dlatego, że w czasach licealnych Coelho był modą, czymś co powinno się było znać, żeby zaistnieć towarzysko w kręgach ludzi interesujących się literaturą, filozofią i dumaniem nad sensem życia - często przy kuflu wygazowanego piwa...
Ostatnio, zupełnie przez przypadek, wpadła mi w ręce "Czarownica z Portobello" jego autorstwa, której to recenzja (w obliczu "Rachunkowości po angielsku" i "Pamiętnika z Powstania Warszawskiego" stojących na tej samej bibliotecznej półce) zapowiadała się wyjątkowo obiecująco.
W książce można znaleźć wszystko: pogańskie kulty, New Age, popularny ostatnio kult Bogini Matki oraz chrześcijaństwo - spłycone do granic możliwości i opanowane przez poprawnych społecznie fanatyków. Mamy tu także do czynienia z feminizmem i psychoanalizą głównej bohaterki, która wciąż poszukuje sensu życia, chcąc tym samym pokazać czytelnikowi, że watro być nietuzinkowym, odmiennym i żyć w zgodzie z samym sobą - często wbrew zdrowemu rozsądkowi.
Coelho próbuje ukazać miłość, która nadaje sens wszystkiemu, inność, która ma stać się celem w osiągnięciu wewnętrznego szczęścia i codzienność, która pozwala poradzić sobie z życiową rutyną.
Książka porusza trudne problemy, które są cechą charakterystyczną pisarza, ale łatwy język i zwarta forma powodują, że czytą się ją jednym tchem.

Chcę dziś zaproponować coś równie dobrego jak "Czarownica z Portobello" , coś szybkiego, prostego i niebywale smacznego.



Bazyliowe pesto

Składniki:
1 duży pęczek bazylii,
1-2 ząbki czosnku,
30 g startego parmezanu,
30 g orzeszków piniowych,
30 g pestek słonecznika,
70 ml olivy,
sok z cytryny (do smaku),
sól (do smaku).

Z bazylii odciąć twarde łodygi.
Dodać czosnek, parmezan, orzeszki i słonecznik.
Dodać olivę i wszystko razem zmiksować na gładką masę.
Doprawić do smaku sokiem z cytryny i solą.

Podawać z makaronem jako danie głowne, bądź jako dodatek do sałatek i zimnych przekąsek (np. pomidorów z mozarellą).

wtorek, 8 lutego 2011

Mixed Vegetable & Chicken Pasta

8.00 a.m.

-A może dzisiaj Ty zrobisz obiad?
- Jaaa?
- A dlaczego nie?
- Ale co ja mógłbym zrobić?
- Popatrz ile książek z przepisami na półkach. Jestem pewna, że znajdziesz coć pysznego. Ja muszę już uciekać do pracy. Buziaki, pa... Do zobaczenia wieczorem.

6.00 p.m.

- Koooochanie wróciłam! Co dziś na obiad?
- Pasta z kurczakiem.
- Super! Umieram z głodu.

Tak powstała popisowa pasta mojego męża, która bardzo przypadła mi do gustu.
Mieszanka pora, pomidorków koktajlowych i soczystych szparag, połączona z kawałkami kurczaka i serem mozzarella.


Składniki:

3 piersi z kurczaka,
2 pory (tylko zielone części),
1 czerwona cebula (posiekana w piórka),
1 łyżka masła,
1 łyżka olivy,
2 ząbki czosnku,
małe opakowanie pomidorków koktajlowych,
pęczek zielonych szparag,
200 ml gęstej śmietany,
125g sera żółtego (rodzaj dowolny - wg upodobania).

350g pełnoziarnistego makaronu (typu muszelki).



Szparagi pokroić na średniej długości kawałki i gotować w lekko osolonej wodzie przez ok 8 minut. Odstawić do wystygnięcia.

Piersi z kurczaka pokroić w kostkę i smażyć w mieszance masła i olivy do momentu, aż kawałki nabiorą złocistego koloru.
Dodać cebulę oraz pora - pokrojonego wcześniej w cieńkie paski - i smażyć kolejne 5 minut.
Następnie dodać czosnek i połówki pomidorków koktajlowych.
Dodać wcześniej przygotowane szparagi, śmietanę i całość zagotować doprawiając do smaku solą i pieprzem.
Po zdięciu z ognia mix wymieszać z ugotowanymi al dente "muszelkam" i tak powstałe danie przełożyć do żaroodpornego naczynia.
Wierzch posypać startym serem i piec do momentu, aż wierzch stanie się rumiany i przyjemnie chrupiący.

Można podawać z rukolą.

wtorek, 7 grudnia 2010

Przedświątecznie...


Już niebawem zgodnie z Bożonarodzeniową tradycją zaczniemy wysyłać kartki świąteczne,
sms-y,wręczać sobie prezenty...
Niebawem zaczniemy prasować biały obrus, szykować najlepsze sukienki i koszule...
Każda z nas zaskoczy swoich najbliższych nową potrawą czy pierwszy raz wypróbowanym mazurkiem...
Niebawem zaśpiewamy kolędy i połamiemy się opłatkiem...
Ale to niebawem...

Ja odchodząc od tradycji już dziś, wszystkim czytelniczkom mojego bloga, składam życzenia.
Nie do końca świąteczne, trochę inne od tych, które przyjdą wraz z kartką od kogoś bliskiego...

***
Życzę Wam kochane, aby ten okres przygotowań upłynął Wam w radosnej atmosferze podekscytowania,
aby kolejne potrawy i wypieki przyprawiały Was o uśmiech i satysfakcję,
aby w całym tym zamieszaniu, nie zabrakło Wam chwil z bliskimi,
wieczornych rozmów w kuchni, grzanego wina, i odprężenia...
A najlepszym bożonarodzeniowym prezentem
niech będzie podziw Waszych Najbliższych na widok potraw,
które już niebawem zagoszczą w Waszych postach i na stołach!




Święta tuż tuż!

piątek, 3 grudnia 2010

Miodowy chleb z rodzynkami

Ten przepis dedykuję wszystkim tym, którzy licząc kalorie i dbajc o linię, odmawiają sobie słodkich rarytasów.
Chlebek ten jest lekki, puszysty i wyśmienity w smaku (szczególnie gdy jest jeszcze ciepły).
Bazując głównie na naturalnym jogurcie staje się wyśmienitą alternatywą dla ciast drożdżowych, crossantów czy słodkich bułeczek.
Można go pałaszować na śniadanie, z dodatkiem masła lub dżemu, bez wyrzutów sumienia, że jeszcze przed nadejściem świąt ulubione dżinsy zaczną uwierać w pasie ;).




Składniki:
300g mąki pszennej,
1
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia,
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej,
1/2 łyżeczki soli (ja użyłam morskiej),
300ml jogurtu naturalnego,
2 białka,
60g rodzynek,
2 łyżki miodu.

W misce wymieszać mąkę (wcześniej przesianą), proszek do pieczenia, sodę i sól
Ubić białka jajek na sztywną pianę i stopniowo dodawać jogurt.
Tak powstałą masę jogurtową połączyć z sypkimi składnikami chleba.
Następnie dodać rodzynki oraz miód i wszystko delikatnie wymieszać drewnianą łyżką.

Powstałe ciasto chlebowe przełożyć do formy keksowej (wcześniej wysmarowanej masłem) i piec w temperaturze 22o stopni C przez 20 minut - do momentu aż chlebek uzyska smakowity złoty kolor.

Najlepiej smakuje jeszcze ciepły!


czwartek, 2 grudnia 2010

Thai squash & coriander soup

Zimno...
Zamknięte szkoły, lotnisko...
Autobusy stoją w miejcu przysypane śniegiem...
Zima sparaliżowała wszystko dookoła...
Ludzie mijają się kolorami szalików i płatkami śniegu plątającymi się we włosach...

Wkraczam w grudzień ciepłymi butami z kożuchem, skarpetami do kolan i ochotą na ostrą tajską kuchnię, która w tym wszechobecnym krajobrazie zimy, staje się namiastką ciepłej egzotyki...


Składniki:
1 cebula,
1 łyżka oliwy z olivek,
3 łyżeczki czerwonej pasty curry,
2 ząbki czosnku,
świerzy korzeń imbiru (około 2,5 cm),
1 butternut squash (dynia piżmowa; ok 750 g po obraniu i usunięciu nasion),
400ml mleka kokosowego (pełnotłustego),
750ml bulionu warzywnego,
2 łyżeczki sosu rybnego,
kolendra (pęczek).

Cebulę pokroić w drobną kostkę i poddusić na łyżce oliwy z olivek, aż będzie miękka. Po ok 5 minutach dodać 3 łyżki pasty curry, czosnek , starty imbir i podsmażyć wszystko przez następną minutkę.
Następnie dodać dynię pokrojoną w kawałki, mleko kokosowe, bulion i sos rybny. Doprawić do smaku świerzo zmielonym pieprzem (nie dodając soli - należy pamiętać, że sos rybny jest wystarczająco słony).

Gotować zupę na małym ogniu przez ok 45 minut ( aż dynia będzie miękka), mieszając od czasu do czasu.

Po tym czasie odstawić zupę do przestygnięcia, następnie dodać posiekaną kolendrę i całość miksować za pomocą blendera do momentu, aż zupa uzyska konsystencję kremu.

Tak przygotowany krem, o bardzo charakterystycznym tajskim smaku, podgrzać i podawać w małych miseczkach, udekorowany listkiem kolendry.




W za wcześnie po nocy przychodzących porankach do pracy i w przeszywających chłodem wieczorach, gdy z niej wracam towarzyszą mi dźwięki i słowa...

"...W otwarte okno wskoczę nad ranem
Tuż obok się położę nim wstaniesz
Duszy stałość skradnę całą
Ty dostaniesz do łóżka podane
Nowe życie na śniadanie
Pozwól że Cię nim nakarmię
Szczęściem nie bój się nakruszyć
Wypełnijmy nim poduszki
W otwarte okno wpszczę promienie
Niech wreszcie nas do końca ogrzeją
Wśród owoców otwórz oczy
Już się śmiejesz..."